czwartek, 9 kwietnia 2009

Filozofia turystyki ultralight

Może jest ktoś, kto odwiedził mojego bloga i zaczął się zastanawiać, o co tak naprawdę mi chodzi z tą turystyką ultralight. Czy przypadkiem nie oszalałem z tym liczeniem każdego grama. Po co to robić? Przecież to może popsuć mi najzwyczajniej w świecie całą wycieczkę, podczas gdy inni ludzie na szlaku w ogóle o takie bzdury nie dbają, mimo to czerpią wielką przyjemność z chodzenia po górach. Przyznam szczerze, że też czasami sam się nad tym zastanawiam. Sprawdzając stan swego szaleństwa zawsze dochodzę do wniosku, że kiedy jestem w górach nie dość, że nie przejmuję się wagą noszonego sprzętu, to jeszcze jej nie odczuwam na plecach :). Kiedy planuję, zbieram i pakuję sprzęt do plecaka, liczę każdy gram i zastanawiam się jak ten cały majdan będzie współgrał ze sobą. Kiedy idę z nim w góry, sprawy te mam po prostu "z głowy".

Kiedyś byłem fanem survivalu (w sumie nadal nim jestem, ale traktuję sprawę nieco odmiennie). Łączyło się to z noszeniem do lasu całego plecaka pełnego gadżetów mających ułatwić przeżycie. Może i miały ułatwiać przeżycie, ale za to utrudniały życie. Przejście zimą w górach 19 km z plecakiem ważącym 20 kg było upierdliwym zajęciem. Następnego dnia ciężko już było powtórzyć ten dystans. Na czym więc polegała przyjemność? Wtedy chyba na niczym. Dziś już prawie nie pamiętam jaką miałem zadyszkę na podejściu i że musiałem stawać co 4 kroki by dojść do siebie po przebiciu się przez kolejną zaspę. Zimowy plecak ultralightowca też nie jest zbyt lekki bo może ważyć aż 10kg. Ale to połowa wagi. Przyjemność podróżowania z taką wagą na plecach jest nieporównywalna. Człowiek jest mniej zmęczony, mniej zdyszany, ma więcej czasu by podziwiać widoki i robić zdjęcia. Mając więcej swobody robi się większe odległości, można inaczej rozplanować trasę. Napisałem o plecaku zimowym. Plecak letni ważyć może 5-7kg. Takiej wagi po prostu nie czuje się na plecach. Dodatkową zaletą przemyślanego pakowania się jest fakt, iż w plenerze wszystko działa jak należy, spełnia swoje funkcje, współgra, nie ma żadnych zbędnych klamotów. Efektem ubocznym redukcji wagi jest często redukcja ilości przedmiotów, co ułatwia pakowanie się na szlaku, przyśpiesza i usprawnia biwaki. W końcu istnieje coś takiego jak „fast & light”. Te dwie rzeczy koegzystują.

Nie będę rozpisywał się na temat tego gdzie się zaczyna i kończy ultralight. Ludzie mają tendencje do szufladkowania, więc wymyślili: „light”, „ultralight”, „superultralight” i całą masę innych „lightów”. W końcu nie o to chodzi by ścigać się z innymi i mieć to co najlżejsze. Zawsze będzie można kupić kolejny, nowy wynalazek z jeszcze bardziej kosmicznej tkaniny i mając dużo pieniędzy zgromadzić sprzęt lżejszy niż cała reszta świata. Chodzi o takie zredukowanie wagi by maksymalizować przyjemność z obcowania z naturą. Poza tym ultralightowy sposób pakowania pozwala wziąć czasem coś ciężkiego, z czym nie chcemy się rozstawać: wędkę czy lustrzankę, których odchudzić nie chcemy.

Odchudzanie wagi sprzętu niesie ze sobą kolejne pozytywne konsekwencje. Nosząc lżejsze przedmioty możemy zastąpić nasz ciężki plecak dostosowany do ciężkich ładunków lekkim plecakiem bez wzmocnień. Nosząc lżejszy bagaż możemy używać lżejszych butów bez ryzyka urazów. Nosząc mniej zużywamy mniej energii i w konsekwencji możemy nosić mniejsze zapasy jedzenia. Ultralight pozwala się cieszyć wycieczkami nawet wtedy gdy mamy kontuzje i pozostałości starych urazów ścięgien, stawów i kręgosłupa.

Jak widać to wszystko nie jest szaleństwem tylko chłodną kalkulacją. Co więc zrobić by zacząć ?
Można to streścić w kilku punktach:

  1. Kup sobie dokładną wagę kuchenną i przestań sugerować się tym co piszą producenci.
  2. Największą wagę mają 3 elementy ekwipunku: plecak, namiot i śpiwór. Redukując ich wagę uzyskasz największy efekt. Na drugi ogień można wziąć ubranie, buty, matę, palnik, gary, nawigację, żarcie itp.
  3. Pakuj tylko to, co absolutnie niezbędne. Jeśli masz wątpliwości zostaw to w domu. Pamiętaj jednak o bezpieczeństwie.
  4. Wybieraj przedmioty uniwersalne i wielofunkcyjne (np. zamiast kurtki przeciwdeszczowej, namiotu i pokrowca na plecak można wziąć poncho)
  5. Ucz się technik radzenia sobie w terenie. Im więcej w głowie tym mniej w plecaku.
  6. Odchudzanie dotyczy wszystkiego co nosimy - jeśli będziemy robili wyjątki to róbmy je świadomie jak w przypadku wspomnianej już lustrzanki.
  7. Myśl sam i kombinuj. Nie wszystko co ma w nazwie "ultralight" jest lekkie. A nawet jeśli jest, to często można dodatkowo odchudzić wagę tego przedmiotu poprzez drobne modyfikacje.
Wot i wsio.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

hm, rozumiem, że nadrzędną zasadą głoszoną tutaj, jest zdrowy rozsądek we wszystkich redukcjach wagi... jednakże, moja wątpliwość dotyczy czego innego, otóż...

czy aby na pewno rozwiązania, nazwijmy to, niewiele cięższe, nie są zwyczajnie dużo bardziej wygodne? bo na mój gust nocleg w (fakt, już sporo cięzszym, bo o ok. kilogram) namiocie podczas złych warunków jest nieporównywalnie bardziej komfortowy, podobnie używanie kurtki p.deszcz zamiast poncza itp, itd.
fakt, to może być, jak piszę wyżej - kwestia gustu czy też podejścia, ale jednak nie uważam żeby schodzenie z wagą poniżej pewnego poziomu jakoś znacząco poprawiało komfort...
pozdrawiam, Robert /ludz @ NGT/

Piotr Antkowiak pisze...

Oczywiście masz rację. Turystyka ultralight nie może iść w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. Ograniczeniami są: bezpieczeństwo, stopień akceptacji niewygody, pomysłowość w użyciu przedmiotów uniwersalnych oraz zasobność portfela.
Przyznam, że kiedy mam świadomość, iż wokół mnie w krzakach pełzają żmije (bo same owady nie są mi, aż tak straszne) wolę spać w namiocie z sypialnią. By nie musieć jej nosić zrobiłem sobie zamiast niej kokonik z moskitiery, który może kiedyś tu opiszę.