niedziela, 30 sierpnia 2009

H2O - kilka słów dotyczących filtrów

Trochę pobawiłem się moimi dwoma filtrami grawitacyjnymi i chciałem się podzielić moimi spostrzeżeniami odnośnie ich zalet i wad.

Filtr Webtex Surviva Pure - rzeczywista przepustowość (jeśli używać go jako filtra grawitacyjnego) to litr na 5:15 min. Wolny zastraszająco. Ale można go przyśpieszyć po prostu naciskając na bukłak z wodą. W terenie po pierwszym primingu nie wymagany jest priming kolejny. Startuje nawet kiedy jest suchy. Co mnie lekko zdenerwowało to cieknąca po kilku użyciach uszczelka gumowa między korpusem filtra i przejściówką do podłączenia wężyka. Jak dla mnie to trochę za szybko się sypie ten sprzęt określany mianem "wojskowego". Wnętrze filtra dobrze jest wysuszyć przed jego składowaniem lub chociażby wylać z niego wodę by go nią nie obciążać. Filtr Webtexa można rozkręcić bez problemu i wodę wylać ale by go dobrze wysuszyć trzeba poczekać 2 dni :/

Filtr Sawyer SP140 - moim zdaniem najlepsza lokata kapitału jeśli już wydawać kasę na jakiś filtr. Przepustowość wynosi litr na 1:40min (z możliwością przyśpieszenia poprzez zwiększenie ciśnienia w bukłaku). Po kilkunastu litrach wcale nie zwolnił. Nie wymagał primingu ani przed pierwszym użyciem ani później. Filtr jest szczelny w odróżnieniu od Webtexa. Można go rozkręcić i wytrząść z niego wodę. Po 5 minutach mamy filtr suchy.

Oczywiście filtry to tylko środek do uzyskania czystej wody. Żeby je przetestować wybrałem sobie najbardziej śmierdzącą i zieloną wodę z jeziorka jaką udało mi się znaleźć. Przefiltrowałem ją najpierw mechanicznie przez szmatkę. Potem do działania przystąpiły filtry. Oba zamieniły zielonkawą ciecz w ciecz idealnie przeźroczystą. Nie udało się mi doszukać jakiegoś zielonkawego koloru. Jedyne różnice odczuć mogłem w smaku wody. Webtex dawał wodę o smaku lekko chemicznym: słodkawo pieprznym. Może faktycznie w filtrze zastosowano jakiś związek jodu. Woda nie miała natomiast w ogóle posmaku typowego dla bajora, z której ją wyciągnąłem. Filtr Sawyer dawał wodę o smaku przyjemnym ale po wnikliwym badaniu można było odczuć pewną delikatną dozę jeziorowego zapaszku. Wyczuć ją było trudno bo 2 osoby na 3 go nie wyczuły przy pierwszych próbach. W sumie gdyby nie moje sugestie pewnie przeszłoby to niezauważone. Próby organoleptyczne wykazały, iż oba filtry dają wodę zgodnie z pierwotnymi oczekiwaniami i opisem producentów filtrów (poza chemicznym smakiem wody Webtexa). Niestety testów czystości chemicznej i biologicznej wody nie jestem w stanie przeprowadzić.

Islandia by Marcel cz.4

Wczoraj Marcel doszedł do opuszczonej chaty Hald. Pisał, że wiatr mu tę chałupkę próbuje przestawić. Dziś prawdopodobnie przybył do kolejnej, lepszej nazwanej Halaskogur. Planuje w niej spędzić całe dwa dni i odpocząć oraz spędzić czas na doprowadzaniu się do stanu pierwotnego. Przez ostatnie dni Marcel spotkał 2 ludzi idących jak on szlakiem oraz kilkudziesięciu innych (w samochodach, chatach oraz strażników). Co mnie bardzo zdziwiło wszędzie ma zasięg telefonu. Przez ostatnie 4 dni przeszedł 200 km co jest całkiem przyjemnym wynikiem. Oby tak dalej.

środa, 26 sierpnia 2009

Islandia by Marcel Update

Wyjechałem na kilka dni w miejsce, w którym nie było czegoś takiego jak HSDPA, GPRS ani nawet EDGE. Nie było więc mowy o tym by uzupełniać bloga. Mimo braku dostępu do internetu moja komórka od czasu do czasu odbierała SMSy od Marcela. Czas uzupełnić braki w relacjach z jego wyprawy:
23 sierpnia - Nocuje w opuszczonej chacie Laugavellir. Dzień wcześniej zrobił ponad 55 km. Trasa z dnia 23.08 biegła na południe od jeziora Askja. Pogoda nie dopisywała.
24 sierpnia - Marcel jest a Askji. Za nim 1/3 trawersu. Kilkanaście kilometrów podjechał samochodem z ratownikiem. Powodem była nadciągająca burza. Zdrowy rozsądek i opinia strażnika wzięły górę.
25 sierpnia - Dzień odpoczynku i planowania. Sporo nowych informacji od strażników. Marcel pisze, że musi zmienić trasę bazując na tym co mówią i prognozach pogody.

Dziś nie dostałem żadnego info. Trzymam kciuki by pogoda mu nie pokrzyżowała planów i nie musiał nadkładać drogi.

sobota, 22 sierpnia 2009

Islandia by Marcel cz.2

Dostałem dzisiaj kolejnego SMSa od Marcela. Dziś idzie w stronę zapory Karahnjukur. Pogodę ma słoneczną i wietrzną jak to na Islandii. W nocy i z rana był przymrozek. Cwaniak - nie musiał testować swojego Cumulusa X-lita - spał w chacie Geldingafellskali (cokolwiek to oznacza). Widać, że w pobliżu siedzib ludzkich Marcel ma zasięg. Sądzę jednak, że na kolejną wiadomość trochę dłużej poczekam. Muszę mu coś odpisać i podnieść na duchu. Choć pewnie na tym etapie nie jest źle. Chwała Bogu, że po Islandii nie chodzą niedźwiedzie - przynajmniej jeden problem z głowy.

czwartek, 20 sierpnia 2009

Śmieci w butach

Ten temat był poruszany jakiś czas temu przez vicka - kolegę "po fachu". Śmieci wpadające do butów z niską cholewką są łagodnie mówiąc utrapieniem. Drobne ziarenka i nasionka potrafią doprowadzić wełniane skarpetki do ruiny. Przez drobiny gromadzące się w butach zniszczyłem sobie kiedyś wyściełanie dość drogiej pary butów w jeden tylko dzień. Buty były do wyrzucenia. Pominę stan moich nóg po tym spacerku. Powstało już wiele konstrukcji zabezpieczających wnętrze buta przed dostawaniem się śmiecia do wewnątrz. Kilka firm produkuje świetnie działające gaitersy: Montbell, Inov-8, Outdoor Research, Raidlight. Niestety większość produktów dostępna jest za granicą, a takie jak chciałem były tylko w USA. Nie chciało mi się wydawać kasy na przesyłki więc pozostało mi zakasać rękawy i zrobić własne. Jako, że po przeszukaniu szafy nie znalazłem wśród posiadanej odzieży żadnych ochotników do przeróbki na stuptuta postanowiłem kupić eksperymentalnie stuptuty Salewa Trail Speed w celu ewentualnej przeróbki celem odchudzenia. Miały ważyć 94 gramy. Po odchudzeniu liczyłem na wagę ok. 60 gramów. Oczywiście po otrzymaniu paczki wziął mnie lekki wkurw, a Salewa znalazła się na mojej czarnej liście. Stuptuty ważą 134 gramy !!! Ale coż to dla Salwey - wszak to TYLKO 50% pomyłka na niekorzyść klienta, któremu zależało na wadze. Zastanawiam się co ci producenci sobie myślą - że nikt nie ma wagi w domu ? Może by tak kolesie z Salewy poszli do jakiejś Biedronki i kupili za kilkadziesiąt złotych wagę kuchenną. Więcej by to dało niż ich dział R&D :P Nawet na opakowaniu było jak byk napisane - 94g. Całe szczęście ich wyrób kosztował całe 69 złotych więc tragedii nie było. Odchudzanie zaczęło się z wyższego pułapu wagowego.
Mimo to nie poddałem się. Albo będą lekkie albo skrócę im żywot. W ruch poszły nożyczki. Trzeba przyznać, że te chińskie szwaczki są ostatnio skrupulatne. Dokładne wyprucie zamków i taśm odblaskowych bez uszkodzenia tkaniny zewnętrznej stuptuta zajęło mi ze 3 godziny życia. Kolejne 15 minut zajęło upiłowanie plastikowych klamerek trzymających hypalonowe paski pod butem. Potem zabrałem się za szycie. To co pozostało z produktu Salewy zszyłem sobie tylko znanymi ściegami, na które dałem sobie dożywotną gwarancję. Stuptuty były wcześniej zbyt szerokie na wysokości górnej krawędzi. Lekko to zmodyfikowałem - tak by na gołej nodze nie czuć było ucisku oraz by stuptut dobrze trzymał się na nogawce spodni.
Producent dał ciała jeśli chodzi o wagę, ale materiały użyte do produkcji stuptutów są całkiem niezłe: tkanina zewnętrzna to mieszanka lycry i wodoodpornej rozciągliwej membrany, górny i dolny brzeg są zaopatrzone w podgumowane rozciągliwe taśmy bardzo dobrze trzymające się buta. Z przodu mamy haczyk do zaczepienia o sznurówki.
Po wprowadzeniu tych zaawansowanych zmian konstrukcyjnych ;) całość waży przyzwoite 77 gramów i dalej spełnia swoją rolę. Nawet brak paska pod butem nie wpływa na trzymanie się gumki do buta. Jedyna niedogodność to taka, że trzeba stuptuty włożyć na nogi zanim założy się buty. Nie można zdjąć ich tak szybko jak oryginalnych. Dla mnie nie stanowi to problemu - zakładać je będę rano, zdejmować wieczorem.
Efekt:
Podsumowując: dorobiłem się całkiem wygodnych i oddychających stuptutów 3 sezonowych. Są faktycznie oddychające. Pochodziłem w nich kilka godzin w bardzo gorący dzień. Mimo to zapomniałem o ich istnieniu. Przypomniałem sobie o nich kiedy chciałem zdjąć buty po powrocie do domu. Szerokie gumki trzymają się butów jak przyklejone. Nie osiągnąłem jedynie oczekiwanej wagi ale więcej się nie da zjechać z wagi w przypadku tego produktu. Można jeszcze górną szeroką gumkę zastąpić lżejszą ale to już wykracza poza moje umiejętności - trzebaby zastosować elastyczną nić i ściegi jakich nie nauczyłem się na zajęciach ZPT :P

Islandia by Marcel

Mój kolega Marcel (vel Rzez) próbuje zrobić trawers Islandii z buta na lekko - ze wschodu na zachód. Zastanawiałem się nad uczestnictwem w tej przygodzie ale obowiązki mi na to w tym roku nie pozwoliły. Marcel wyleciał wczoraj wieczorem. Dzisiaj znajduje się już Egilsstadir dokąd trafił jadąc na stopa 700 km. Napisał: "Szukam gazu i jadę na południe do Muli. Widoki oszałamiają: zorza polarna, lis polarny, góry lodowe, lodowce." Kiedy tylko będzie miał zasięg będzie mi relacjonował swoją wyprawę, a ja postaram się wrzucić info na bloga.

Wyświetl większą mapę
Marcel pojechał tam z planem rozpoczęcia pieszej wędrówki z miejscowości Hofn lub Land. Potem drogą F980 w stronę Mulaskali, przez Egilssel, Geldingafellsskali, obejście lodowca od północnej strony przez Bergvislarkofi, przejście brodem przez rzekę Eyjabakar, Snaefellsskali, dalej w kierunku Jokulsa a Dal, przez tamę Karahnjukar, dojście do drogi F910, drogą do Aksja do ułatwi pokonanie kilku rzek przez które trzeba przejść mostem. Dalej na zachód z wejściem na wulkan Trolladyngja, stąd na północ od lodowców Tungafellsjoekull i Hofsjoekull. Następnie do Hveravellir i opinięcie Langsjokull od północy. Potem albo na północ od rzeki Hvita z zahaczeniem o wodospady Hraunfossaralbo na południe z wejściem na wulkan Ok. Dalej pomiędzy jeziorami Reydarvatn i Eriksvatn. Stamtąd Marcel wymyślił dwie trasy i nie wiem którą wybierze: pójdzie w kierunku Skessuhorn i skończy na półwyspie Akranes albo skieruje się na Snaefellsness i wejdzie na Baula.
Marcel niesie ze sobą plecak ważący ok. 17 kg wraz z jedzeniem na ponad miesiąc. Trzymam kciuki.

wtorek, 4 sierpnia 2009

H2O - filtry grawitacyjne - pierwsze wrażenia

Drogą kupna wszedłem w posiadanie dwóch wybranych wcześniej filtrów: filtru SP140 firmy Sawyer i filtru Surviva-Pure firmy Webtex.

Dzięki zakupowi udało mi się uściślić pewne istotne fakty (czytaj: pobrałem kosztowne nauki).
Webtex przyznaje się do użycia wewnątrz swojej konstrukcji elementu filtrującego zawierającego membranę 0,2 mikrona, związki jodu i węgiel aktywowany. Ten ostatni element jest widoczny po rozkręceniu filtra (jest to też sposób na usunięcie zanieczyszczeń z obudowy filtra). Dziwi mnie zastosowanie związków jodu. Nie wiem co mogą one zdziałać jeśli ich oddziaływanie jest ograniczone w czasie (w końcu przez ten filtr woda leci dość wartko). Smak wody z tego filtra jest jakby lekko słodkawy i ostry jednocześnie. Jest to efekt działania węgla aktywowanego. Faktycznie filtr ten polepsza smak i przejrzystość wody. Badań laboratoryjnych nie robiłem.
Filtr Sawyera zawiera membranę 0,1 mikrona i to w zasadzie wszystko. Nie polepsza smaku ani wyglądu wody (polepsza przejrzystość, kolor pozostaje).
Z danych, które udało mi się wcześniej zebrać wywnioskowałem, iż oba filtry ważą około 60 gramów. W rzeczywistości Sawyer waży 46 gramów co mnie niezmiernie cieszy.
Mniej cieszy waga filtra Webtex - 118 gramów (+5 gramów nakręcane przejściówki do wężyków). Filtry zmieniają również wagę kiedy są mokre.
W przypadku Webtexa jest to różnica 12 gramów, w przypadku Sawyera 2-5 gramów. Oczywiście wagi tutaj opisane dotyczą tylko elementu filtrującego (bez wężyków i przejściówek).

Kolejną różnicą na korzyść filtra Sawyera jest to, iż nie wymaga primingu (czyli przepuszczenia przez niego wody przed pierwszym użyciem). Filtr Webtexu wymaga takiej operacji. Nie jest to szczególnie uciążliwe ale zawsze dodatkowa zabawa. Podczas primingu z filtra zlatują widoczne drobinki węgla aktywowanego.

Kolejna różnica (znów na korzyść Sawyera): webtexowy filtr nie może być oczyszczony poprzez backflushing (czyli przepuszczenie czystej wody w odwrotnym kierunku). Sawyera można tak umyć w terenie (wystarczy nawet woda zgromadzona w ustach - nie trzeba filtra podłączać do kranu). Dzięki temu produkt firmy Sawyer faktycznie może być długowieczny. Surviva-Pure jak się zapcha to niewiele będzie można zdziałać. Aczkolwiek mogę się mylić. Może producent nie opisał takiej procedury, a jest ona możliwa. Na razie wolę nie próbować.

Filtr Webtexa dostajemy w zestawie z adaptorem na kran i dwoma kompletami przejściówek wkręcanych w filtr służących dopasowaniu go do różnych średnic wężyków stosowanych w bukłakach. Dostajemy też instrukcję.
Filtr Sawyera przyszedł w zestawie z poliwęglanową butelką tworzącą z filtrem źródło czystej wody. Wystarczy butelkę napełnić brudną wodą zamknąć i pić przez wystającą rurkę.
Oczywiście zestaw jest mocno pancerny i waży ponad ćwierć kilo. Jest to dla mnie wystarczającym powodem do porzucenia myśli o jego noszeniu w plener :P W zestawie mamy jeszcze gratis kilka rurek z różnych materiałów oraz dwie niepotrzebne obejmy (widoczne na zdjęciu).

O różnicach w wydajności i innych cechach filtrów napiszę za jakiś czas.

W celu uzdatnienia wody metodą grawitacyjną należy zaopatrzyć się w wężyk o odpowiedniej średnicy oraz korek do butelki z adapterem do wężyka.
Będąc przezornym kiedy przerabiałem stare Kudu na miskę zostawiłem sobie wszystkie inne elementy. Jeśli ich nie masz polecam zestaw Platypus Hoser 2 lub 3 litry. Zawiera on wszystkie te elementy oraz bukłak mogący służyć jako rezerwuar brudnej wody. Ja jako tego rezerwuaru użyję zwykłego Platypusa 2L. Cały taki zestaw (rurka + korek z adaptorem) ważą ok. 50 gramów. Butelka na brudną wodę będzie ważyć 30 gramów. Butelek na czystą wodę nie liczę bo i tak musiałbym je nosić. W ten sposób mam dwa zestawy filtrów grawitacyjnych: z filtrem Webtexa ważący 203 gramy i filtrem Sawyer o wadze 126 gramów. Waga tego pierwszego nie zachwyca, ale drugiego to już jest pewna przewaga nad konstrukcjami typu MSR-a czy Platypusa. Jeśli jednak zdecydujemy się nie używać wcale pojemników na czystą wodę możemy pić bezpośrednio z butelki brudnej wody poprzez filtr liniowy. Wtedy mamy dodatkową oszczędność wagi. Jedyne co należałoby wtedy dodać do zestawu to ustnik od bukłaka (czyli jakieś 10 gramów).

Moim zdaniem oba filtry są warte uwagi. Jeśli miałbym wybierać filtr do wykorzystania blisko cywilizacji wybrałbym z pewnością filtr Webtexa. Jako filtr używany w środowisku naturalnym, pozbawionym pól uprawnych, pastwisk, zakładów przemysłowych i aglomeracji wybrałbym bez wahania filtr Sawyera. Przy czym oba wymagają użycia środka chemicznego do oczyszczenia wody z wirusów. Filtr Webtexa w połączeniu z tabletką Katydyna ma tą przewagę, że woda z niego smakuje jakbyśmy tej tabletki wcale nie użyli.