sobota, 25 kwietnia 2009

Ultralekko rowerem

Kilka tygodni temu odkurzyłem mój rower. Od tego czasu staram się go wykorzystywać zgodnie z przeznaczeniem co prowadzi do dłuższych wyjazdów w plener. Jako, że staram się by były one coraz dłuższe wpadłem na pomysł by jednodniówki przerodziły się w coś więcej łącząc wyjazdy z biwakiem. Oczywiście jak biwak to i sprzęt trzeba ze sobą na miejsce przytargać. Przejrzałem oferty kilku firm produkujących bagażniki i sakwy rowerowe i już miałem kliknąć potwierdzenie ich zamówienia kiedy doszło do mnie, że ważą one stanowczo za dużo. Doprowadziło to do poszukiwań innego rozwiązania. Oczywiście nie wpadłem od razu na pomysł odchudzania wagi samego roweru. Wiem, że są tacy co lubują się w konstrukcjach ultralekkich i jest to całkiem ciekawa forma zbieractwa. Jednak biorąc pod uwagę fakt, iż ujeżdżanie mojego dotychczasowego rumaka nie sprawia mi problemów postanowiłem zachować go takiego jak jest - ultracieżkie manetki, obręcze i rama ;) Skupiłem się na odchudzeniu zabieranego sprzętu biwakowego i lekkim sposobie jego przewożenia. Znalazłem kilka ciekawych stron takich jak ta lub ta. Poczytałem i zdecydowałem się na następujący system przewożenia bagażu: na kierownicy worek nylonowy 20L (na jedzenie i ubrania) pokryty poliuretanem (troczony taśmami) (ok. 100g), z tyłu bagażnik (600g), do niego przytroczony worek wodoszczelny o pojemności 40L na sprzęt biwakowy (180 g), do tego plecak 20L z bukłakiem mieszczący dodatkowe ubrania i sprzęt elektroniczny (900g - tego nie będę odchudzał bo już posiadam), na części zapasowe i narzędzia sakwa pod ramą (ok. 250g). Cały "system" waży około 1500g. To mniej niż same sakwy na tył, przy czym pojemność lżejszego rozwiązania jest nieco większa. Pewnie nie jest to system na dłuższe wyprawy ale na wypady weekendowe z pewnością wystarczający. Oczywiście sprzęt biwakowy jest podobny do tego, który pakuję zwykle do plecaka z tym jednym odstępstwem, że z powodu braku kijów trekkingowych oparte na nich konstrukcje schronień (poncho-namiot lub faroe out&in) zostały zastąpione przez namiot samonośny. Cała reszta wymaga tylko optymalizacji co do objętości po spakowaniu. Wszelkie odstępstwa od technik ultralight w przypadku roweru są bardziej wybaczalne. W końcu waga ta nie jest tak bezpośrednio odczuwalna jak w przypadku wagi plecaka. Mimo to odchudzenie bagażu rowerowego ułatwia wycieczki.

czwartek, 9 kwietnia 2009

Filozofia turystyki ultralight

Może jest ktoś, kto odwiedził mojego bloga i zaczął się zastanawiać, o co tak naprawdę mi chodzi z tą turystyką ultralight. Czy przypadkiem nie oszalałem z tym liczeniem każdego grama. Po co to robić? Przecież to może popsuć mi najzwyczajniej w świecie całą wycieczkę, podczas gdy inni ludzie na szlaku w ogóle o takie bzdury nie dbają, mimo to czerpią wielką przyjemność z chodzenia po górach. Przyznam szczerze, że też czasami sam się nad tym zastanawiam. Sprawdzając stan swego szaleństwa zawsze dochodzę do wniosku, że kiedy jestem w górach nie dość, że nie przejmuję się wagą noszonego sprzętu, to jeszcze jej nie odczuwam na plecach :). Kiedy planuję, zbieram i pakuję sprzęt do plecaka, liczę każdy gram i zastanawiam się jak ten cały majdan będzie współgrał ze sobą. Kiedy idę z nim w góry, sprawy te mam po prostu "z głowy".

Kiedyś byłem fanem survivalu (w sumie nadal nim jestem, ale traktuję sprawę nieco odmiennie). Łączyło się to z noszeniem do lasu całego plecaka pełnego gadżetów mających ułatwić przeżycie. Może i miały ułatwiać przeżycie, ale za to utrudniały życie. Przejście zimą w górach 19 km z plecakiem ważącym 20 kg było upierdliwym zajęciem. Następnego dnia ciężko już było powtórzyć ten dystans. Na czym więc polegała przyjemność? Wtedy chyba na niczym. Dziś już prawie nie pamiętam jaką miałem zadyszkę na podejściu i że musiałem stawać co 4 kroki by dojść do siebie po przebiciu się przez kolejną zaspę. Zimowy plecak ultralightowca też nie jest zbyt lekki bo może ważyć aż 10kg. Ale to połowa wagi. Przyjemność podróżowania z taką wagą na plecach jest nieporównywalna. Człowiek jest mniej zmęczony, mniej zdyszany, ma więcej czasu by podziwiać widoki i robić zdjęcia. Mając więcej swobody robi się większe odległości, można inaczej rozplanować trasę. Napisałem o plecaku zimowym. Plecak letni ważyć może 5-7kg. Takiej wagi po prostu nie czuje się na plecach. Dodatkową zaletą przemyślanego pakowania się jest fakt, iż w plenerze wszystko działa jak należy, spełnia swoje funkcje, współgra, nie ma żadnych zbędnych klamotów. Efektem ubocznym redukcji wagi jest często redukcja ilości przedmiotów, co ułatwia pakowanie się na szlaku, przyśpiesza i usprawnia biwaki. W końcu istnieje coś takiego jak „fast & light”. Te dwie rzeczy koegzystują.

Nie będę rozpisywał się na temat tego gdzie się zaczyna i kończy ultralight. Ludzie mają tendencje do szufladkowania, więc wymyślili: „light”, „ultralight”, „superultralight” i całą masę innych „lightów”. W końcu nie o to chodzi by ścigać się z innymi i mieć to co najlżejsze. Zawsze będzie można kupić kolejny, nowy wynalazek z jeszcze bardziej kosmicznej tkaniny i mając dużo pieniędzy zgromadzić sprzęt lżejszy niż cała reszta świata. Chodzi o takie zredukowanie wagi by maksymalizować przyjemność z obcowania z naturą. Poza tym ultralightowy sposób pakowania pozwala wziąć czasem coś ciężkiego, z czym nie chcemy się rozstawać: wędkę czy lustrzankę, których odchudzić nie chcemy.

Odchudzanie wagi sprzętu niesie ze sobą kolejne pozytywne konsekwencje. Nosząc lżejsze przedmioty możemy zastąpić nasz ciężki plecak dostosowany do ciężkich ładunków lekkim plecakiem bez wzmocnień. Nosząc lżejszy bagaż możemy używać lżejszych butów bez ryzyka urazów. Nosząc mniej zużywamy mniej energii i w konsekwencji możemy nosić mniejsze zapasy jedzenia. Ultralight pozwala się cieszyć wycieczkami nawet wtedy gdy mamy kontuzje i pozostałości starych urazów ścięgien, stawów i kręgosłupa.

Jak widać to wszystko nie jest szaleństwem tylko chłodną kalkulacją. Co więc zrobić by zacząć ?
Można to streścić w kilku punktach:

  1. Kup sobie dokładną wagę kuchenną i przestań sugerować się tym co piszą producenci.
  2. Największą wagę mają 3 elementy ekwipunku: plecak, namiot i śpiwór. Redukując ich wagę uzyskasz największy efekt. Na drugi ogień można wziąć ubranie, buty, matę, palnik, gary, nawigację, żarcie itp.
  3. Pakuj tylko to, co absolutnie niezbędne. Jeśli masz wątpliwości zostaw to w domu. Pamiętaj jednak o bezpieczeństwie.
  4. Wybieraj przedmioty uniwersalne i wielofunkcyjne (np. zamiast kurtki przeciwdeszczowej, namiotu i pokrowca na plecak można wziąć poncho)
  5. Ucz się technik radzenia sobie w terenie. Im więcej w głowie tym mniej w plecaku.
  6. Odchudzanie dotyczy wszystkiego co nosimy - jeśli będziemy robili wyjątki to róbmy je świadomie jak w przypadku wspomnianej już lustrzanki.
  7. Myśl sam i kombinuj. Nie wszystko co ma w nazwie "ultralight" jest lekkie. A nawet jeśli jest, to często można dodatkowo odchudzić wagę tego przedmiotu poprzez drobne modyfikacje.
Wot i wsio.

środa, 8 kwietnia 2009

Orzeł wylądował

A właściwie wylądował Salomon. Kiedy odbierałem paczkę, chwyciłem ją i pomyślałem, że sprzedawca wysłał mi jeden but zamiast pary taka była lekka. Oczywiście po otwarciu kartonu buty były oba. Tym razem z wagą jest lepiej niż poprzednio ;) Miały ważyć 310 gramów (w rozmiarze 45 1/3) ale waga zatrzymała się na 300/303 gramach. Daje to razem całe 17 gram szczęścia więcej ;) Wygląd mają jak kosmiczne lakierki. Jak się pobrudzą i przytrą będą wyglądać "wyjściowo". Buty wyglądają bardzo solidnie, jak się je chwyci w ręce trudno uwierzyć, że mogą być tak lekkie.

Jak producenci plecaków ultralight walczą z bezrobociem

Jak człowiek kupi coś w sklepie internetowym to jego adres email niechybnie trafi na listę spamu rozsyłanego przez sklep. Dostaje potem jakieś reklamówki, informacje o promocjach i nowościach itepe itede. Nie dostaję tego, aż tak dużo żeby się bardzo irytować, ale dzisiaj dostałem maila z informacją o nowych lekkich plecakach renomowanych firm (których nazw nie wspomnę).
Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie znalazł w tej ofercie słowa "ultralight". Skuszony wszedłem na stronę. Poszukałem tych nowych ultra-super-hiper-extra-lajtowych plecaków. Ileż trzeba wysiłku by stworzyć taką gamę nazw kojarzących się z lekkością (air, speed, lite, purelite). Ileż trzeba się nagłowić by stworzyć te opisy produktu sugerujące, iż jest on najlżejszy, że należy do "kolekcji ultralight", że został stworzony z myślą o życiu w ruchu, że materiały użyte do jego produkcji są najbardziej kosmiczne z kosmicznych, że ma full różnych wspaniałych systemów o nazwach niemożliwych do wymówienia. Jak to mówią Amerykanie "impresive". Naprawdę kawał dobrej marketingowej roboty .
Nie dziwne, że działy marketingu tych firm mają tyle pracy jak się spojrzy jakie plecaki mają parametry. Dla mnie ultralight zaczyna się kiedy każdy litr plecaka waży nie więcej niż 14 gramów. Plecak o objętości 45L powninien ważyć nie więcej niż jakieś 630 gramów. To jest i tak dość duża waga jak na plecak ultralight. Ile waży więc litr tego "ultralightowego" cuda renomowanych firm: 15,6 g/L, 27g/L, 32g/L, 38g/L43g/L, 55 g/L !!!. Jeden o wielkości 18litrów ma ten stosunek na poziomie 11 g/L co jest niezwykłe ale plecak ten jest po prostu mały i wolę się w takim razie spakować w większą reklamówkę. Jeśli na dodatek weźmiemy pod uwagę prawdopodobny scenariusz, iż producenci jak zwykle mogli zawyżyć pojemności plecaków to może się odechcieć.
Tak wygląda "ultralight" sprzedawany w Polsce (i nie tylko). Widać, że producenci w dobie kryzysu i szalejącego widma wzrostu bezrobocia poszli po rozum do głowy i nieprzerwanym strumieniem dostarczać będą pracy swoim działom marketingu zamiast zredukować koszty i stworzyć naprawdę dobry produkt.

Lecą buty :D

Właśnie zadzwonił do mnie kurier co oznacza, że dziś odbieram moje nowe papcie - Salomon Speedcross 2 w kolorze czarnym. Po przeczytaniu recenzji nie mogę się ich już doczekać. Waga tych butów jest wprost śmieszna (oby taka była). Jeden but waży 310 gramów. Mam naprawdę lekkie klapki kupione w Rosji ważące 240 :O Najśmieszniejsze jest to, że producent zaleca je jako buty do biegania zimą ze względu na bieżnik i cholewkę z hydrofobowej tkaniny - ja zamierzam ich używać głównie latem.

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Kotwice śnieżne

Kotwica śnieżna służy do zakotwiczenia odciągu namiotu w śniegu lub piasku.
Jej konstrukcja jest prosta: prostokątny lub kwadratowy kawał nylonowego worka (najlepiej nienasiąkliwego), sznurek i trochę nici.
Ze sznurka robimy dwie pętle i doszywamy je do dwóch krawędzi nylonowej szmatki.
I mamy kotwicę.Waga takiego rozwiązania jest mniejsza niż waga worka foliowego (poniżej 7 gramów). Kotwica jest również trwała i bez problemu zniesie codzienne wyrywanie spod zamarzniętego śniegu. Można jej użyć zakopując ją w śniegu lub zahaczając o wbitą w śnieg rakietę, nartę, czekan czy kij trekkingowy. W wielu przypadkach może być alternatywą dla znacznie cięższych szabel śnieżnych. Trzeba tylko brać pod uwagę, że mocno zmarznięty śnieg wymaga użycia łopatki śnieżnej co jest dodatkowym balastem (szablę można wbić bez jej pomocy).

Tak to mniej więcej działa.
Tutaj widać najprostszy sposób mocowania kotwicy do odciągu:
A tutaj namiot postawiony przy pomocy kotwic śnieżnych oraz przedmiotów będących pod ręką (rakiet, kijów).

niedziela, 5 kwietnia 2009

Light lights :D

Przyznam się, że nie jestem ekspertem od latarek więc moja wiedza daleko odbiega od tego co wie o latarce przeciętny fanatyk tych zabawek. Ja skupię się tylko na dwóch latarkach spełniających dwa najważniejsze dla mnie warunki. Są one funkcjonalne i lekkie.
Pierwszą z nich jest latarka Petzl E+Lite.
Petzl E+Lite to latarka diodowa wyposażona w regulowaną opaskę na głowę oraz uchwyt, dzięki któremu możemy ją przymocować do odzieży, namiotu czy postawić na stole.
Źródłem światła są 3 białe diody LED i jedna czerwona. Źródłem energii są dwie baterie CR2302 nie poddające się w warunkach od -30 st. C do +60 st. C. Baterie te mogą nam posłużyć do 10 lat bo tyle wynosi okres ich przydatności do użycia.
Latarka posiada 3 tryby świecenia światłem białym:
- ekonomiczny do 45 h świecenia (zasięg: t0 = 11 m, t30mn = 10 m, t10h = 5 m, t30h = 3 m)
- maksymalny do 35 h świecenia (zasięg: t0 = 19 m, t30min = 12 m, t10h = 5 m, t30h = 3 m)
- pulsujący
oraz 2 tryby świecenia światłem czerwonym:
- ciągły,
- pulsujący.

Przełączanie pomiędzy trybami pracy latarki odbywa się poprzez zmianę położenia obrotowego przełącznika. Jest to sposób czasami trochę niewygodny gdyż trzeba to najczęściej robić trzymając latarkę drugą ręką. Światło jest lekko rozproszone ale z powodzeniem nadaje się do prac obozowych, kuchennych i rozbicia namiotu. Można się dzięki niej zorientować w terenie również po zapadnięciu zmroku. Działanie latarki jest naprawdę bezproblemowe, a stosunek wagi do funkcjonalności więcej niż zadowalający.

Latarka bez baterii waży 22 gramy, dwie baterie CR2302 kolejne 6 co daje razem 28 gramów. Producent wyposażył latarkę w sprytny, 18 gramowy, wytrzymały pokrowiec (którego nigdy nie zabieram) zakładany na pasek. Latarka jest bryzgoszczelna i wodoszczelna (do 1 metra). Jeśli nie planujemy przemierzać w nocy większych odległości Petzl E+Lite spełni nasze oczekiwania. Jeśli mamy zamiar wędrować nocami po nieznanych szlakach musimy wybrać coś innego np. Fenix'a LD01 Q5. Oto on:
Fenix LD01 jest zasilany jednym paluszkiem AAA. Posiada 3 tryby pracy (światło białe):
- maksymalny (80 lumenów) możliwość pracy przez 1h,
- średni (27 lumenów) - możliwość pracy przez 3,5h,
- niski (10 lumenów) - możliwość pracy przez 8,5h.
Przełączanie pomiędzy trybami odbywa się poprzez przekręcenie głowicy latarki. Jest to sposób równie niewygodny jak w przypadku latarki Petzla i wymaga użycia dwóch rąk. Latarka zaczyna pracę zawsze od stopnia średniego. Światło jest skupione dzięki czemu nawet w najniższym trybie latarka daje wystarczająco dużo światła w przypadku prac obozowych. Jej prawdziwą zaletą są jednak tryby mocniejsze. Dzięki nim możemy spokojne wędrować nocą po nieznanych sobie szlakach. Oczywiście odbywa się to kosztem zużycia energii co daje przełożenie na wagę baterii. Mimo, iż latarka waży sama tylko 15 gramów (klips waży kolejne 2) to sama bateria AAA waży 12 gramów. Komplet waży więc 27 gramów czyli o gram mniej niż Petzl E+Lite. Jeśli jednak mamy zamiar świecić sobie naszymi zabaweczkami przez kilka nocy używając najbardziej oszczędnego trybu to całkowita waga latarki wraz ze źródłami zasilania wypada korzystniej w przypadku produktu Petzla. Istotnym może być również fakt, iż baterie CR2302 mogą nie być dostępne w każdym wiejskim sklepie czy schronisku (ale to może dotyczyć każdej innej baterii).

Fenix LD01 jest wodoszczelny. Producent dodaje nam do niego w chwili zakupu zapasową uszczelkę na wypadek wyrobienia się tej montowanej pierwotnie. Jego korpus zrobiony z anodyzowanego duraluminium daje poczucie większej odporności na złe traktowanie niż obudowa E+Lite jednak pancerność ta nie jest tak naprawdę potrzebna.

Fenix posiada dodatkowy klips umożliwiający zamontowanie go np. do daszka czapki.
Fenixa używam na co dzień (jako breloka do kluczy) i nie traktuję go zbyt dobrze. Mimo kilku rys jest zawsze gotowy do pracy. Petzla używam na szlaku. Oba produkty różnią się wagą w komplecie z bateriami tylko w zakresie jednego grama. Źródła zasilania, zużycie energii oraz jakość światła i możliwości dość mocno je różnią. Produkty te różni również cena. Petzl kosztuje około 85 zł podczas gdy Fenix 169 zł.

Kilka gorączkowo zrobionych zdjęć

Wczoraj mimo grypy i gorączki wybrałem się na wycieczkę w okolicach jeziora Bachotek-Grzmięca położonych na pojezierzu brodnickim. Wspaniała pogoda nie pozwoliła mi usiedzieć w domu. Oto kilka zdjęć.