niedziela, 22 marca 2009

Kazanie na niedzielę o fuzji turystyki ultralight i survivalu

Zawsze chciałem podróżować i poznawać nieznane mi zakątki tego świata (szczególnie te dzikie) ale nigdy nie lubiłem się przy tym męczyć. Nie będę wnikał co jest tego przyczyną, ale najczęściej podróżuję z doskoku. Poł roku za biurkiem, a potem hajda na górkę. Wiadomo jakie są skutki. Jak człowiek się już wkula na górkę to zamiast napawać się widokiem próbuje złapać oddech. Dobrze, że wymyślono stabilizację obrazu w aparatach bo zdjęcia byłyby nieźle poruszone. Co by wiele nie pisać: człowiek z ciężkim plecorem nie cieszy się tak bardzo z okoliczności przyrody, jak ten który nie dźwiga całego tego majdanu.

W ten sposób powstała właśnie filozofia turystyki ultralight. Oczywiście po tym jak powstała sama filozofia nastąpił rozkwit komercyjnych rozwiązań służących odchudzaniu plecaka. Powstało wiele firm służących nam swoimi wyrobami, które zastosowane z rozwagą mogą faktycznie odchudzić nasz bagaż do granic możliwości. Głównie są to granice możliwości naszych portfeli ;) Ale są pewne granice, poza które nie wyjdziemy nie naruszając zasad bezpieczeństwa podróży. Bo tak naprawdę planując wycieczkę w stylu ultralight (i nie tylko ultralight) nasz wybór sprzętu powinien być podyktowany chęcią utrzymania odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa. I w tym miejscu właśnie przydaje się coś takiego jak survival. Nie myślę tutaj oczywiście o chodzeniu na wycieczki z siekierą, rąbaniu drzew czy montowaniu szałasu w każdym miejscu naszego noclegu. Mając odpowiednie umiejętności umożliwiające radzenia sobie w niesprzyjających warunkach, możemy odchudzać sprzęt jeszcze bardziej niż jest to możliwe przy wykorzystaniu kosmicznych technologii. Ograniczeniem jest w tym przypadku tylko poziom komfortu jaki jesteśmy w stanie zaakceptować oraz przepisy prawa. Akceptowalny poziom komfortu może być bardzo różny. Dla jednego spanie pod tarpem może być komfortowe, dla innego spanie w dwupowłokowym namiocie będzie hardkorem. To samo dotyczy kwestii higieny w plenerze, kuchni, pozyskania i oczyszczania wody, utrzymania ciepła, ubioru czy pierwszej pomocy. Potrafiąc wykorzystać do maksimum tych kilkanaście przedmiotów noszonych w plecaku jesteśmy w stanie podróżować naprawdę na ultralekko.

Przykłady ? Używając Vapour Barrier zrobionego z worków na śmieci możemy zaoszczędzić zimą więcej niż 1 kg noszonej wagi. Używając palnika na drewno i mając doprowadzone do perfekcji umiejętności rozpalania ognia możemy zimą zaoszczędzić jeszcze więcej wagi (palnik, paliwo). Mniejszych oszczędności, ale nie mniej istotnych, możemy spodziewać się w innych porach roku. Oczywiście moglibyśmy nie używać żadnego palnika i zaoszczędzić jeszcze więcej ale są pewne ograniczenia wynikające z przepisów prawa i kultury (ehh marzenia). Nie wyobrażam sobie jak wyglądałby szlak w naszych górach gdyby każdy zaczął palić ognisko próbując zrobić sobie ciepły posiłek. Widziałem taki proceder w górach Rosji, ale tam ilość turystów była znikoma, a odległość i dzikość miejsc powodowała, iż na szlaku spotykało się tylko prawdziwych ludzi lasu (podchodzili oni z dużym poszanowaniem do otoczenia). Znając zasady doboru właściwego miejsca na biwak możemy zaoszczędzić wagi noszonego schronienia. W takim przypadku nie musi być to namiot wyprodukowany przy użyciu kosmicznych supertechnologii ale zwykły tarp, poncho czy nawet kawał plastiku do położenia pod śpiworem.

Moi drodzy parafianie :P - uczcie się technik survivalu. Dzięki nim można zyskać większą oszczędność wagi niż wykorzystując tylko to, co proponuje nam rynek gadżetów. O technikach survivalu dowiecie się np. tutaj.

Brak komentarzy: