Dzisiaj nie będzie opowieści o żadnych szmatkach, butach czy namiotach tylko o konkretnym sprzęcie określanym przez Anglosasów słowem „hardware”. Opowieść tyczyć się będzie sprzętu elektronicznego używanego w plenerze. Zastanawiałem się, czy w ogóle poruszać ten temat – wszak nie jestem ekspertem od smartphone’ów, aparatów fotograficznych, gpsów i urządzeń multimedialnych. Wiem jednak, jakie są moje preferencje jako klienta. Klienta dość specyficznego ;)
Jednym ze sposobów odchudzania sprzętu outdoorowego jest wybór przedmiotów uniwersalnych, mogących spełnić kilka różnych funkcji, tym samym zastępując kilka innych przedmiotów jednym. Przykładem może być zastosowanie poncho, kijów trekingowych, detergentów, śledzia od namiotu czy worka foliowego. W przypadku niektórych z nich wielość zastosowań jest ograniczona tylko fantazją użytkownika (a raczej jej brakiem ;)). W przypadku sprzętów elektronicznych wielość zastosowań jest niestety określona najczęściej z góry przez ich konstruktorów. Jednak biorąc pod uwagę rozwój technologii stosowanej obecnie w urządzeniach mobilnych trzeba wręcz zastanowić się nad redukcją ilości używanego sprzętu elektronicznego, a tym samym jego wagi. Produkowane obecnie wszystkomające smartphone’y, cameraphone’y i tego typu sprzęty mają wszystko to, co do niedawna zamknięte było w obudowach kilku innych urządzeń. Mamy telefony wyposażone w doskonałe odbiorniki GPS, aparaty fotograficzne, kamery wysokiej rozdzielczości, obsługę wszystkich protokołów internetowych, odtwarzacze multimediów i programy do edycji wszelkich dokumentów. O ekranach AMOLED i innych wodotryskach nie wspomnę. Są to oczywiście urządzenia dość kosztowne. Gdyby wyliczyć koszt jednego zaoszczędzonego grama dotychczas noszonego sprzętu elektronicznego zamienionego na urządzenie uniwersalne to może się okazać, że dotychczas poczynione przez nas inwestycje w puchowe śpiwory i drogie namioty były śmiesznie tanie. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że z tego smartphone’a będziemy korzystać w życiu codziennym może nabrać to już jakiegoś sensu.
Co takiego chciałoby się mieć na pokładzie naszego cuda techniki ?
W plenerze przydałoby się:
- zachowanie podstawowej funkcji – możliwości wykonywania rozmów telefonicznych (myślę oczywiście o rozmowach w granicach zasięgu sieci)
- obsługa wiadomości sms i mms,
- aparat robiący dobrej jakości zdjęcia – szybki, z intuicyjnym interfejsem, dobrą optyką, dostosowaną do optyki rozdzielczością (niekoniecznie najwyższą dostępną), dobrze oddającym kolory i światło przynajmniej w warunkach światła dziennego (bo oprócz Nokii N82 wyposażonej w lampę ksenonową żaden aparat nie robi dobrych zdjęć w warunkach braku oświetlenia)
- kamera – powiedzmy, że korzystam z niej bardzo rzadko, ale jednak czasami się zdarzy więc może się ona przydać – nie jest to jednak warunek,
- dobrej jakości odbiornik GPS z możliwością wykorzystania oprogramowania pozwalającego na nawigację nie tylko po drogach, ale i w plenerze,
- wyświetlacz - czytelny w jasnym świetle słonecznym,
- pojemna bateria pozwalająca na co najmniej kilkudniowy czas pracy urządzenia,
- wytrzymała obudowa (ideałem byłaby obudowa wodo-kurzo-wstrząsoodporna),
- system operacyjny działający płynnie i bez zakłóceń,
- notatnik – czasem chciałoby się zapisać jakieś myśli, o które łatwo na szlaku, a nigdy nie ma wtedy w kieszeni notesu,
- dyktafon – powód j.w. tylko działa szybciej,
- odtwarzacz mp3,
- radio FM,
- pamięć do składowania wszystkich zrobionych zdjęć i innych plików multimedialnych,
- ewentualnie kompas elektroniczny, latarka.
Do zastosowań codziennych przydałoby się dodatkowo:
- WIFI, Bluetooth, HSDPA, itd.,
- dobry kalendarz,
- obsługa skrzynki e-mail, przeglądarka, czytnik RSS, obsługa programów do edycji bloga, możliwość instalacji programów prezentujących prognozy pogody itp.,
- edycja bądź przynajmniej możliwość przeglądania dokumentów Word, Excell, Acrobat Reader.
Natomiast całkowicie obojętne jest mi to, czy na urządzeniu będzie można oglądać filmy, grać itp. Starość nie radość :P Ja już się zestarzałem i uważam to za czystą stratę prądu w takim urządzeniu.
Pytanie – czy istnieje urządzenie które łączy w sobie te cechy? Skrócę mój wywód do minimum – otóż nie. Nie istnieje. Mimo zapewnień producentów i operatorów o tym, że sprzedają nam sprzęt wszystkomający albo telefon outdoorowy można śmiało stwierdzić, że to, co oferują to tylko urządzenia pretendujące do tego miana. Cieszyć się należy z faktu powstania takiej kategorii jak telefon outdoorowy (niekoniecznie tak to się nazywa ale ja sobie to tak nazwałem) i tego, że producenci zmierzają we właściwym kierunku. Bo jak cieszyć się z tego, że za niewielkie pieniądze możemy sobie kupić telefon odporny na trudne warunki, ale pozbawiony praktycznie wszystkich możliwych funkcji (Samsung B2100). Z dala od cywilizacji telefon i internet i tak nie działa, więc telefon ten staje się bezużyteczny. Jego starszy brat Samsung B2700 został już lepiej wyposażony, ale co z tego, jeśli cierpi na permanentny brak energii. Z obiecanej długowiecznej baterii pozostał tylko mit. Za chwilę Nokia wprowadzi swojego odpornego na prawie wszystko 3720 Classic. I znowu ta sama historia – słaba bateria, słaby aparat, dalej brak gps i smartphone z niego żaden. Moim zdaniem marzenia o telefonie odpornym na warunki atmosferyczne i przyzwoitym wyposażeniu należy odłożyć na później. Trzeba sobie kupić dobry worek strunowy i jakieś mniej odporne cudo techniki do środka i tyle.
Co do systemów operacyjnych: z moich doświadczeń z systemem Windows Mobile wynika, że aparaty w niego wyposażone nie działają płynnie i daleko im do niezawodności. Jeśli chcemy mieć system działający płynnie zostaje chyba tylko Symbian. Symbianowe smartpnone’y z dobrym aparatem fotograficznym są na horyzoncie 4: stara Nokia N82, nowa Nokia N86, Samsung i8910 INNOV8 i Samsung Omnia HD. Nie liczę Nokii N97. Jakoś ta konstrukcja mnie nie przekonuje. Cierpi na choroby wieku dziecięcego i jak jego bracia z serii N – np. N95 raczej z nich nie wyrośnie. Nokia N82 robi najlepsze zdjęcia ze wszystkich telefonów, ale jest już nieco przestarzała. Gdyby skupić się na najnowszych trzech z wytypowanej czwórki to idą one łeb w łeb. Jakość zdjęć, system, oprogramowanie, obsługa wszystko na wyrównanym poziomie. Ale te nieszczęsne baterie!!! Producenci podają, że telefony te mają czas czuwania od 300 do 600 godzin. Nie wiem jak oni to wyliczyli czy pomierzyli, ale zakrawa to na kpinę. Konia z rzędem temu, kto nawet wyłączając wszystkie możliwe opcje dojdzie do takich wspaniałych rezultatów jak podawane. A w końcu telefon mający tyle przydatnych funkcji nie jest kupowany po to by bezużytecznie leżał w kieszeni. Na co mi taki kombajn multimedialny, który przestanie działać w górach po dobie lub dwóch? Trzeba by nosić ze sobą kilka zapasowych akumulatorów. Jeśli akumulator waży 10-20gramów (zależnie od pojemności), a na dwa tygodnie musiałbym wziąć ich ze 4 to może lepiej jednak zostać przy kilku urządzeniach dedykowanych, np: telefonie i aparacie fotograficznym. Ładowarki słonecznej w ogóle nie biorę pod uwagę – są one drogie, spełniają swoją funkcję tylko podczas słonecznych dni i do tego jej ogniwa muszą być skierowane dokładnie w stronę słońca.
Obecnie korzystam z Samsunga Omnia i900. W życiu codziennym bateria o pojemności 1000mAh dołączona przez producenta dawała radę przez dobę. Niedawno nie wytrzymywała nawet doby. Zakupiłem więc akumulator 1800mAh z firmy Batimex by dało się z telefonu korzystać. Kiedy wyłączę wszystkie wodotryski sieciowe jest on w stanie wytrzymać 3-4 dni. Oczywiście trzeba wtedy iść na kompromis i albo rozmawiać albo robić nim zdjęcia albo słuchać radia albo korzystać z GPS inaczej czas pracy skróci się masakrycznie i telefon będzie za chwilę bezużyteczny. Rozwiązaniem byłoby noszenie kilku akumulatorów, ale czy jakość tych wszystkich funkcji dostarczanych przez mojego smartphone’a uzasadni wagę dodatkowych baterii? Jakość zdjęć z tego kombajnu jest niezadowalająca (mimo pochwał na różnych serwisach internetowych) w porównaniu do najprostszej dostępnej na rynku cyfrówki. Możliwości modułu GPS znajdującego się w tym telefonie są w terenie oględnie mówiąc ograniczone – praktycznie pod każdym względem. Moduł GPS szybko drenuje baterię, telefon często się zawiesza, brak kompasu elektronicznego doprowadza do absurdalnych sytuacji, a chipset dostaje czasem pierdolca i dopiero restart doprowadza do eliminacji błędów w odczycie naszego położenia. Po pewnych doświadczeniach doszedłem do wniosku, że urządzenie to w plenerze może służyć co najwyżej do awaryjnego odnalezienia pozycji. O dziwo pełni dobrze swoją funkcję jako nawigacja samochodowa. Ale tak jak w przypadku porównania aparatu fotograficznego każdy prawie dedykowany do turystyki odbiornik GPS będzie lepszy. Jedynie odtwarzanie muzyki stoi na przyzwoitym poziomie – akurat odtwarzacze mp3 są lekkie, więc oszczędność wagi jest prawie niezauważalna. I to tyle na temat wszystkomających telefonów.
Także do zakupionego już przez nas wcześniej wodoszczelnego worka lepiej jest wrzucić kilka lekkich dedykowanych urządzeń niż jeden niedziałający telefon wszystkomający. Jak przestanie nam działać jedno z nich będziemy mieli przynajmniej drugie. Kiedy się gdzieś dalej wybieram zależy mi wtedy na dobrych zdjęciach. Robię ich dość dużo. Dlatego będę zabierał ze sobą dedykowany aparat fotograficzny. Obok niego w wodoszczelnym worku znajdzie swoje miejsce w miarę przyzwoity smartphone bez zbędnych wodotrysków pożerających baterię – mogący w razie potrzeby pomóc odnaleźć pozycję, zanotować dane spotkanej na szlaku osoby i zadzwonić, kiedy będzie tego potrzeba. Jedynie na krótkie wycieczki mogę zabierać ze sobą urządzenie uniwersalne.
Jednym ze sposobów odchudzania sprzętu outdoorowego jest wybór przedmiotów uniwersalnych, mogących spełnić kilka różnych funkcji, tym samym zastępując kilka innych przedmiotów jednym. Przykładem może być zastosowanie poncho, kijów trekingowych, detergentów, śledzia od namiotu czy worka foliowego. W przypadku niektórych z nich wielość zastosowań jest ograniczona tylko fantazją użytkownika (a raczej jej brakiem ;)). W przypadku sprzętów elektronicznych wielość zastosowań jest niestety określona najczęściej z góry przez ich konstruktorów. Jednak biorąc pod uwagę rozwój technologii stosowanej obecnie w urządzeniach mobilnych trzeba wręcz zastanowić się nad redukcją ilości używanego sprzętu elektronicznego, a tym samym jego wagi. Produkowane obecnie wszystkomające smartphone’y, cameraphone’y i tego typu sprzęty mają wszystko to, co do niedawna zamknięte było w obudowach kilku innych urządzeń. Mamy telefony wyposażone w doskonałe odbiorniki GPS, aparaty fotograficzne, kamery wysokiej rozdzielczości, obsługę wszystkich protokołów internetowych, odtwarzacze multimediów i programy do edycji wszelkich dokumentów. O ekranach AMOLED i innych wodotryskach nie wspomnę. Są to oczywiście urządzenia dość kosztowne. Gdyby wyliczyć koszt jednego zaoszczędzonego grama dotychczas noszonego sprzętu elektronicznego zamienionego na urządzenie uniwersalne to może się okazać, że dotychczas poczynione przez nas inwestycje w puchowe śpiwory i drogie namioty były śmiesznie tanie. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że z tego smartphone’a będziemy korzystać w życiu codziennym może nabrać to już jakiegoś sensu.
Co takiego chciałoby się mieć na pokładzie naszego cuda techniki ?
W plenerze przydałoby się:
- zachowanie podstawowej funkcji – możliwości wykonywania rozmów telefonicznych (myślę oczywiście o rozmowach w granicach zasięgu sieci)
- obsługa wiadomości sms i mms,
- aparat robiący dobrej jakości zdjęcia – szybki, z intuicyjnym interfejsem, dobrą optyką, dostosowaną do optyki rozdzielczością (niekoniecznie najwyższą dostępną), dobrze oddającym kolory i światło przynajmniej w warunkach światła dziennego (bo oprócz Nokii N82 wyposażonej w lampę ksenonową żaden aparat nie robi dobrych zdjęć w warunkach braku oświetlenia)
- kamera – powiedzmy, że korzystam z niej bardzo rzadko, ale jednak czasami się zdarzy więc może się ona przydać – nie jest to jednak warunek,
- dobrej jakości odbiornik GPS z możliwością wykorzystania oprogramowania pozwalającego na nawigację nie tylko po drogach, ale i w plenerze,
- wyświetlacz - czytelny w jasnym świetle słonecznym,
- pojemna bateria pozwalająca na co najmniej kilkudniowy czas pracy urządzenia,
- wytrzymała obudowa (ideałem byłaby obudowa wodo-kurzo-wstrząsoodporna),
- system operacyjny działający płynnie i bez zakłóceń,
- notatnik – czasem chciałoby się zapisać jakieś myśli, o które łatwo na szlaku, a nigdy nie ma wtedy w kieszeni notesu,
- dyktafon – powód j.w. tylko działa szybciej,
- odtwarzacz mp3,
- radio FM,
- pamięć do składowania wszystkich zrobionych zdjęć i innych plików multimedialnych,
- ewentualnie kompas elektroniczny, latarka.
Do zastosowań codziennych przydałoby się dodatkowo:
- WIFI, Bluetooth, HSDPA, itd.,
- dobry kalendarz,
- obsługa skrzynki e-mail, przeglądarka, czytnik RSS, obsługa programów do edycji bloga, możliwość instalacji programów prezentujących prognozy pogody itp.,
- edycja bądź przynajmniej możliwość przeglądania dokumentów Word, Excell, Acrobat Reader.
Natomiast całkowicie obojętne jest mi to, czy na urządzeniu będzie można oglądać filmy, grać itp. Starość nie radość :P Ja już się zestarzałem i uważam to za czystą stratę prądu w takim urządzeniu.
Pytanie – czy istnieje urządzenie które łączy w sobie te cechy? Skrócę mój wywód do minimum – otóż nie. Nie istnieje. Mimo zapewnień producentów i operatorów o tym, że sprzedają nam sprzęt wszystkomający albo telefon outdoorowy można śmiało stwierdzić, że to, co oferują to tylko urządzenia pretendujące do tego miana. Cieszyć się należy z faktu powstania takiej kategorii jak telefon outdoorowy (niekoniecznie tak to się nazywa ale ja sobie to tak nazwałem) i tego, że producenci zmierzają we właściwym kierunku. Bo jak cieszyć się z tego, że za niewielkie pieniądze możemy sobie kupić telefon odporny na trudne warunki, ale pozbawiony praktycznie wszystkich możliwych funkcji (Samsung B2100). Z dala od cywilizacji telefon i internet i tak nie działa, więc telefon ten staje się bezużyteczny. Jego starszy brat Samsung B2700 został już lepiej wyposażony, ale co z tego, jeśli cierpi na permanentny brak energii. Z obiecanej długowiecznej baterii pozostał tylko mit. Za chwilę Nokia wprowadzi swojego odpornego na prawie wszystko 3720 Classic. I znowu ta sama historia – słaba bateria, słaby aparat, dalej brak gps i smartphone z niego żaden. Moim zdaniem marzenia o telefonie odpornym na warunki atmosferyczne i przyzwoitym wyposażeniu należy odłożyć na później. Trzeba sobie kupić dobry worek strunowy i jakieś mniej odporne cudo techniki do środka i tyle.
Co do systemów operacyjnych: z moich doświadczeń z systemem Windows Mobile wynika, że aparaty w niego wyposażone nie działają płynnie i daleko im do niezawodności. Jeśli chcemy mieć system działający płynnie zostaje chyba tylko Symbian. Symbianowe smartpnone’y z dobrym aparatem fotograficznym są na horyzoncie 4: stara Nokia N82, nowa Nokia N86, Samsung i8910 INNOV8 i Samsung Omnia HD. Nie liczę Nokii N97. Jakoś ta konstrukcja mnie nie przekonuje. Cierpi na choroby wieku dziecięcego i jak jego bracia z serii N – np. N95 raczej z nich nie wyrośnie. Nokia N82 robi najlepsze zdjęcia ze wszystkich telefonów, ale jest już nieco przestarzała. Gdyby skupić się na najnowszych trzech z wytypowanej czwórki to idą one łeb w łeb. Jakość zdjęć, system, oprogramowanie, obsługa wszystko na wyrównanym poziomie. Ale te nieszczęsne baterie!!! Producenci podają, że telefony te mają czas czuwania od 300 do 600 godzin. Nie wiem jak oni to wyliczyli czy pomierzyli, ale zakrawa to na kpinę. Konia z rzędem temu, kto nawet wyłączając wszystkie możliwe opcje dojdzie do takich wspaniałych rezultatów jak podawane. A w końcu telefon mający tyle przydatnych funkcji nie jest kupowany po to by bezużytecznie leżał w kieszeni. Na co mi taki kombajn multimedialny, który przestanie działać w górach po dobie lub dwóch? Trzeba by nosić ze sobą kilka zapasowych akumulatorów. Jeśli akumulator waży 10-20gramów (zależnie od pojemności), a na dwa tygodnie musiałbym wziąć ich ze 4 to może lepiej jednak zostać przy kilku urządzeniach dedykowanych, np: telefonie i aparacie fotograficznym. Ładowarki słonecznej w ogóle nie biorę pod uwagę – są one drogie, spełniają swoją funkcję tylko podczas słonecznych dni i do tego jej ogniwa muszą być skierowane dokładnie w stronę słońca.
Obecnie korzystam z Samsunga Omnia i900. W życiu codziennym bateria o pojemności 1000mAh dołączona przez producenta dawała radę przez dobę. Niedawno nie wytrzymywała nawet doby. Zakupiłem więc akumulator 1800mAh z firmy Batimex by dało się z telefonu korzystać. Kiedy wyłączę wszystkie wodotryski sieciowe jest on w stanie wytrzymać 3-4 dni. Oczywiście trzeba wtedy iść na kompromis i albo rozmawiać albo robić nim zdjęcia albo słuchać radia albo korzystać z GPS inaczej czas pracy skróci się masakrycznie i telefon będzie za chwilę bezużyteczny. Rozwiązaniem byłoby noszenie kilku akumulatorów, ale czy jakość tych wszystkich funkcji dostarczanych przez mojego smartphone’a uzasadni wagę dodatkowych baterii? Jakość zdjęć z tego kombajnu jest niezadowalająca (mimo pochwał na różnych serwisach internetowych) w porównaniu do najprostszej dostępnej na rynku cyfrówki. Możliwości modułu GPS znajdującego się w tym telefonie są w terenie oględnie mówiąc ograniczone – praktycznie pod każdym względem. Moduł GPS szybko drenuje baterię, telefon często się zawiesza, brak kompasu elektronicznego doprowadza do absurdalnych sytuacji, a chipset dostaje czasem pierdolca i dopiero restart doprowadza do eliminacji błędów w odczycie naszego położenia. Po pewnych doświadczeniach doszedłem do wniosku, że urządzenie to w plenerze może służyć co najwyżej do awaryjnego odnalezienia pozycji. O dziwo pełni dobrze swoją funkcję jako nawigacja samochodowa. Ale tak jak w przypadku porównania aparatu fotograficznego każdy prawie dedykowany do turystyki odbiornik GPS będzie lepszy. Jedynie odtwarzanie muzyki stoi na przyzwoitym poziomie – akurat odtwarzacze mp3 są lekkie, więc oszczędność wagi jest prawie niezauważalna. I to tyle na temat wszystkomających telefonów.
Także do zakupionego już przez nas wcześniej wodoszczelnego worka lepiej jest wrzucić kilka lekkich dedykowanych urządzeń niż jeden niedziałający telefon wszystkomający. Jak przestanie nam działać jedno z nich będziemy mieli przynajmniej drugie. Kiedy się gdzieś dalej wybieram zależy mi wtedy na dobrych zdjęciach. Robię ich dość dużo. Dlatego będę zabierał ze sobą dedykowany aparat fotograficzny. Obok niego w wodoszczelnym worku znajdzie swoje miejsce w miarę przyzwoity smartphone bez zbędnych wodotrysków pożerających baterię – mogący w razie potrzeby pomóc odnaleźć pozycję, zanotować dane spotkanej na szlaku osoby i zadzwonić, kiedy będzie tego potrzeba. Jedynie na krótkie wycieczki mogę zabierać ze sobą urządzenie uniwersalne.
1 komentarz:
zobacz sobie Sony Ericsson C702 - GPS działa nieźle, szybko łapie fiksa; jak zdobędziesz TrekBuddy, jest całkowicie darmowy. aparat nieco średni, ale nie ma tragedii. Ale co wazne, jest to komórka pancerna - wstrzaso- kurzo- i wodoodporna.
używam od tygodnia, więc to tylko opinia na gorąco ;)
Prześlij komentarz